11 maj 2016

Rabkoland

W pierwszy długi majowy weekend zostaliśmy zaproszeni do Rabkolandu. Pojechaliśmy do Rabki już 30 kwietnia, kiedy to zaczął się nowy sezon na parki rozrywki. Trafiliśmy na wiele atrakcji.



Do samej Rabki dotarliśmy bez problemów mimo, iż byliśmy tam pierwszy raz. Jednak, aby odnaleźć Rabkoland trochę się natrudziliśmy, ponieważ droga do niego nie jest w żaden sposób oznakowana. W końcu dotarliśmy na miejsce. Nie było dużych kolejek, ale ludzi w środku trochę już było...

Kiedy tylko weszliśmy, Maksiu dostał małpiego rozumu. Chciał iść w każdą stronę, biegał w kółko i nie wiedział od czego zacząć. Na pierwszy rzut poszła kolejka z różnymi samochodami krążąca wokół niby wieży Eiffla.


Radość na twarzy dziecka - bezcenna i chyba nie potrzeba więcej komentarza ;)

Następnie usłyszeliśmy komunikat, że w namiocie obok będzie występ Beskidzkiego Teatru Iluzji Rafała Mulki. Tak, tak tego z Mam Talent ;) Show trwało około pół godziny, może 40 min. i skierowane było głównie do dzieci, ale w niektórych przypadkach wymagało udziału kilku dorosłych z widowni. Było ciekawie i zabawnie. Prawdziwa frajda dla dzieciaków, a i dorośli mieli niezły ubaw. Szczególnie ci, którzy pierwszy raz w życiu widzieli na żywo taki występ ;) Maksiowi najbardziej podobała się sztuczka z papierową różą, która po podpaleniu zmieniła się w prawdziwy żywy kwiat... Były też sztuczki z latającym papierem toaletowych, sznurkiem, czy kartami. Na koniec Maks dostał od pana Rafała zaproszenie do Akademii Magii, gdzie może nauczyć się sztuczek krok po kroku.


Po skończonym show udaliśmy się do wielkiej łodzi, która po rozhuśtaniu staje prawie pionowo. Kiedyś już "płynęłam" podobnym statkiem, z tym, że wtedy byłam jeszcze niepełnoletnia. Tym razem jednak nie udało nam się wsiąść do środka. Pan, który obsługiwał całą maszynerię ostrzegał nas, że może nam się kręcić w głowie, że ludzie często tam wymiotują (nawet dorośli). Brzmiało to tak, jakby nie chciał, żebyśmy w ogóle tam wsiedli. Maksiu się przestraszył i już odeszła mu ochota, żeby wsiąść do tej łodzi...

http://czasatrakcji.pl/pl/atrakcja/rabkoland-park-rozrywki-i-edukacji-rabka-zdroj.html


Na szczęście było jeszcze wiele innych atrakcji. Ja jeszcze nigdy nie miałam okazji przejechać się diabelskim młynem. Gdy byłam młodsza, bałam się tak dużej wysokości. Tym razem odważyłam się i nie żałuję.


Maksiu również pierwszy raz w życiu siedział tak wysoko. Był tak przejęty, że nie miał czasu sie bać. Obserwował okolicę. Z góry było widać naprawdę wiele - cały park rozrywki i przepiękną okolicę Rabki Zdrój.


Naszą szczególną uwagę zwrócił cudowny kościół, który malowniczo przedstawiał się na tle gór... Diabelski młyn to jedna z naszych ulubionych atrakcji w Rabkolandzie i pewnie nie bez powodu jest on widoczny w logo tego parku rozrywki ;)

Kolejnym punktem programu były takie jakby pontony z napędem i kierownicą. Świetna zabawa. Maksiu miał nie lada frajdę kierując takim pojazdem wodnym ;)


Bardzo charakterystyczny dla Rabkolandu jest Szlak Ruchomych Figur. Powiem szczerze, że gdy oglądałam filmiki w internecie przedstawiające te ruszające się lalki, wydało mi się to niezbyt ciekawe. Jednak będąc już na miejscu i dając się ponieść emocjom nawet mi się to spodobało. Tym bardziej, że w jednym z takich punktów lalki "grały i śpiewały" utwór Arethy Franklin, a gdzie indziej można było usłyszeć rock'n rolla...


Na takiej zasadzie działa też w Rabkolandzie Cyrk Wielki, gdzie wita nas sympatyczny Clown (tym razem to człowiek w stroju clowna ;), który zaprasza do pojazdu. Wsiada się do samochodzika, który wiezie nas wogól całego namiotu, a tam egzotyczne zwierzaki, clowni i akrobaci. Oczywiście wszystko to są ruchome lalki.

W ten sposób funkcjonuje też Wesoła Farma, w której zwierzaki i farmer śpiewają znaną piosenkę "Pan McDonald's farmę miał".

W Rabkolandzie, jak na rasowy park rozrywki przystało, nie mogło zabraknąć karuzeli. Były przeróżne ich rodzaje. Od takich dla najmłodszych, np. samolociki do bardzo szybkich już dla starszych. Ponieważ mam problem z błędnikiem, nie odważyłam się wsiąść do ani jednej z nich. Co więcej, nie byłam nawet w stanie na nie patrzeć kiedy się kręciły... Jednak moi chłopcy wypróbowali kilka karuzeli. Mąż odważył się wsiąść do Musik Ekspress'u. Jest to bardzo szybko kręcąca się karuzela, która faluje jak spódnica baletnicy. Początkowo kręci się do przodu, a w drugiej części przejażdżki - do tyłu. Mąż był bardzo zadowolony. Mówił, że działa na niej siła odśrodkowa i wypycha człowieka do skraju siedziska. Podczas przejażdżki tą karuzelą towarzyszy nam dynamiczna muzyka.


Inną karuzelą, na którą już tym razem i Maksiu dał się namówić była taka, która kręcąc się podnosiła się do góry pod różnymi kątami. Również ona kręciła się do przodu i do tyłu. Zwyczajny tata towarzyszył synowi... Po przejażdżce do przodu Maksiu był wniebowzięty, jednak zmiana kierunku jazdy sprawiła, że chłopak nie czuł się już komfortowo. Ogólnie rzecz biorąc był jednak zadowolony z tej próby.



Następnie, jak to na chłopaka przystało, Maksiu zażyczył sobie samochody. Trafiliśmy chyba akurat na moment jakiejś przerwy, czy konserwacji, ponieważ pani obsługująca ten dział wystawiła tabliczkę z napisem "przerwa techniczna". Zależało nam na czasie, ponieważ zbliżała się już godzina, w której miał zacząć się kulminacyjny punkt programu, czyli walki Wikingów... Na szczęście udało nam się przejachać autem. Maksiu chwycił za stery i dzielnie kierował pojazdem.


 W ostatniej chwili udało nam się zdążyć na występy Wikingów... Zaczęło się od krótkiej lekcji historii. Pan w płaszczu z futrzanym kołnierzem opowiadał o uzbrojeniu wojowników, przedstawiał też różne szyki bojowe.


Potem nastąpiła prezentacja - krótkie scenki bitew.


Od rana tyle atrakcji, że zgłodnieliśmy. Zostaliśmy poczęstowani pizzą. Ale była to niebylejaka pizza. Miała wyjątkowe ciasto, którego nigdy wcześninej nie jadłam. Przynajmniej w moim rodzinnym Rzeszowie podobnej się nie doszukałam ;) Po pysznym posiłku zaczęliśmy łagodnie - Kredkowy Las. Maksiu wsiadł do samochodu i pojechał wśród kolorowych kredek, palm i innych cudów.


Właśnie w ten dzień, kiedy przyjechaliśmy, w Rabkolandzie królowali Wikingowie. Kolejną z naszych ulubionych atrakcji była właśnie wioska Wikingów. To rewelacyjne drewniane zabawki. Sama chętnie tam hasałam :P Maksiowi tak się spodobało, że spędził w niej prawie godzinę, a najwięcej czasu poświęcił na wykuwanie monet. Podczas, gdy nasz syn zamieniał się w Wikinga, my spędziliśmy czas na rozmowie z ludźmi z pasją...Trzy osoby - Tadeo, Aegileif i Amma to kowal, jubiler i tkaczka, którzy pracują metadami z XI wieku. My niestety mogliśmy tylko podziwiać efekt ich pracy, ale jeżeli ktoś miałby ochotę dokonać zakupu, to zapraszam na stronę U Edka F Shopie.

 
My tu gadu, gadu, a czas leci i wiele atrakcji jeszcze przed nami... W Rabkolandzie można się też przestraszyć. Jest tam Wielki Straszny Dwór, który okazał się tak straszny, że nawet do niego nie weszliśmy... Te wszystkie ociekające krwią diabły i szkielety skutecznie nas odstraszyły.

Za to jest też Dom Śmiechu, który jest jeszcze jedną z naszych ulubionych atrakcji w tym parku rozrywki. Dom Śmiechu to nic innego jak sala z lustrami. Takimi lustrami, które zmieniają człowieka nie do poznania ;) Raz mieliśmy paszczę jak dinozaur, innym razem wyglądaliśmy jak karzeł, a przy jeszcze innym lustrze mieliśmy nogi jak modelka. Śmiechu było co nie miara.


Kolejnym fajnym miejscem w Rabkolandzie jest Muzeum Rekordów i Osobliwości. Można było tam zobaczyć replikę najdłuższego języka, model w skali 1:1 największej rolady, a Maksiowi spodobał się największy w Polsce biceps. Były też najmniejsze na świecie plecaki, rzeźby z jednej zapałki, czy najstarsze buty. Atrakcji było wiele, choć nie wszystko było jeszcze dostępne dla zwiedzających.

Po poznaniu kilku dziwnych rekordów i osobliwości Maksiu pokręcił się na karuzeli weneckiej, która przedstawiała się bardzo malowniczo.


W międzyczasie odwiedziliśmy też odwrócony dom, który nie dość, że jest do góry nogami, to jeszcze przechylony pod dość pokaźnym kątem. Wrażenie, no cóż, tak jak szybko do niego weszliśmy, tak szybko wyszliśmy. Mój problem z błędnikiem dał się we znaki. Od samego progu kręciło mi się w głowie.

Na zakończenie dnia zmęczeni rodzice rozsiedli się wygodnie na kanapach, a dziecko z niespożytymi siłami wyrzywało się jeszcze w Rura Parku. Jest to coś na kształt popularnych fikolandów. Miejsce ze zjeżdzalniami, rurowymi korytarzami i basenami z kulkami. Coś, co tygryski lubią najbardziej.


Na tym zakończyliśmy naszą wizytę w Rabkolandzie. Niestety nie udało nam się przejechać Rabka Ekspressem, ponieważ około godziny 16 natknęliśmy się na tabliczkę z napisem "przerwa techniczna". Wtedy to postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na pizzę i po posiłku chcięliśmy wsiąść do kolejki. Niestety tabliczka zawieszona była już do samego końca. Nie wiemy, co było przyczyną, ale bardzo żałujemy, że nie było nam dane przejechać się tym pociągiem.

Nie zdążyliśmy też doświadczyć innych atrakcji. Ominęły nas m.in. Teatr Pacynka, czy Muzeum Orderu Uśmiechu. Nie na wszystko starczyło nam czasu, a poza tym nie wszystkie atrakcje były już dostępne. Jednak cieszymy się, że mogliśmy tak miło spędzić czas w rodzinnym gronie. Dziękujemy za zaproszenie.

adres parku:
Rynek, 34-700 Rabka-Zdrój
tel./fax: +48 18 26 76 957


PODPIS

26 komentarzy:

  1. Kochana dziękuję Ci za ten post :) Muszę chyba trochę zwolnić, na zabawę i przyjemności zawsze szkoda czasu, tak dużo jest do zrobienia, trzeba to zmienić :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czasem warto zwolnić. Zabawa też jest potrzebna ;-)

      Usuń
  2. O ! nawet nie wiedziałam , że w Beskidach takie fajne parki rozrywki są :-) chętnie się tam kiedyś wybiorę jak będę w rodzinnych stronach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jest, jest i to całkiem niezły i bilety niedrogie...

      Usuń
  3. pamiętam jak nasz Młody szalał w Rabkolandzie kilkakrotnie, a mnie udało się nawet załapać na Mistrzostwa Polski w robieniu balona z gumy do żucia (i całkiem niezły balon wydmuchałam hihi) ... w takim miejscu nawet dorosły często czuje się jak dziecko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zdecydowanie :-) daliśmy się ponieść emocjom i było super. Lubimy takie miejsca

      Usuń
  4. Wybieram się z dziećmi w wakacje do Rabki właśnie więc post dla nas ;) Myślę, że nie ominiemy tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękujemy za tak ciepłe słowa i cieszymy się, że miło i rodzinnie spędzili Państwo czas oraz, że udało nam się oczarować podczas spotkania w Teatrze Magii :) Pozdrawiamy bardzo magicznie oraz zapraszamy do poznawania tajników iluzji z Akademią Magii. Być może w przyszłości Maks również zostanie iluzjonistą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne miejsce. Tylko daleko. 😔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też trochę kilometrów zrobiliśmy, ale dla fajnej zabawy warto ;-)

      Usuń
  7. Kurczę ale fajne miejsce! Musze się tam wybrać

    OdpowiedzUsuń
  8. Super miejsce, bardzo fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne miejsce, czekam tylko aż dzieci będą większe teraz z dwulatkiem i roczniakiem ciężko gdzieś wyjechać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ładna foto relacja i opis :)

    OdpowiedzUsuń
  11. z dziesięć lat temu byłam ostatni raz w Rabkolandzie i było CZADOWO! uwielbiam :)

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna sprawa, super wpis :)
    Zachęciłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie też zachęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też miałam przyjemność w te wakacje odwiedzić Rabkoland ze swoimi dziećmi. Fajne miejsce, tylko mieliśmy taki upał że ciężko było skorzystać ze wszystkich atrakcji.

    OdpowiedzUsuń
  15. jak moja mała podrośnie to jedziemy tam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Muszę się tam koniecznie wybrać ze swoimi dziećmi - wygląda bardzo interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Też tam byliśmy w tym roku. Świetne miejsce dla dzieciaków, polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie ma to jak porządna dawka super zabawy! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Zapraszam ponownie.
Jak już tu jesteś – zostaw po sobie ślad ;)

Podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...