Przez jakiś czas wydawało się, że jest lepiej, ale niestety... Kilka razy dostałam kuksańca od Maksia. Oko wciąż bolało, łzawiło, było podrażnione. Ja nic nie widziałam. Myślałam - może to alergia, może zatarłam, przecież nic tam nie ma....
Jednak dziś postanowiłam udać się do specjalisty. I dobrze! Lepiej późno, niż wcale... Lekarz ma przecież sprzęt specjalistyczny, dzięki któremu zobaczy więcej, niż my "gołym okiem". No i właśnie, okazało się, że jednak coś tam siedzi...Jest malutkie, niepozorne coś, co podrażnia, a czego nie widać. A nie widać, bo zakamuflowało się w najczarniejszym miejscu (patrz źrenica)...i w dodatku uszkodziło mi rogówkę! Niepotrzebnie czekałam tyle dni, bo zrobiło się już mętne...
Dobrze, że udało się to jeszcze wydostać. Dostałam maść z antybiotykiem i teraz muszę czekać, aż rogówka się odbuduje :) Ale pisać będę, bo lubię ;)
No mamy to już chyba tak mają, że wszyscy inni na przodzie a ich problemy na końcu...
OdpowiedzUsuń:) tak sobie mamy same robią, ale czasem trzeba też pomyśleć o sobie ;)
UsuńDobrze że jednak poszłaś do okulisty! Ufff!!!
OdpowiedzUsuńOszczędzaj oko żeby wszystko szybko się zrosło :-)
Pozdrawiam
Polak mądry po szkodzie :) myślałam, że sama się z tym uporam...
Usuńdobrze ze sie wybralas do specjalisty:) zdrowka dla oka
OdpowiedzUsuńZdrówka:)
OdpowiedzUsuńJa miałam problem z okiem miesiąc po urodzeniu małej. Wyglądałam jak Tyson po walce. Musiałam brać antybiotyk i nie karmiłam przez tydzień. Życzę zdrówka dla oka :) i dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło?
UsuńZ oczami nie ma żartów, jako dziecko często lądowałąm u okulisty i teraz kiedy coś mnie boli od razu tam wędruję.
OdpowiedzUsuńŻyczę poprawy z okiem:)