W sumie, to nie mieliśmy nic zaplanowane. Wiedzieliśmy tylko, co Maksiu dostanie w prezencie. W tej kwestii nie było wątpliwości. To musiało być to:
Co prawda chłopak od Mikołaja dostał podobną perkusję, ale jakoś szybko się z nią "uporał", a że w ostatnim czasie najlepiej wychodzi mu bębnienie, no cóż....
Przedsmak Dnia Dziecka był już w sobotę. Wtedy niestety musiałam być w pracy, ale w galerii, w której pracuję były przygotowane niespodzianki specjalnie dla dzieciaków. Dlatego zadzwoniłam do męża, aby przyprowadził Maksia, bo szkoda byłoby przegapić takie widowisko...
Byli rycerze, królewny, smoki, giermki, walki rycerskie, zabawy i konkursy dla dzieci. Ogólnie widowiskowo bardzo było. Niestety nie mogłam utrwalić wszystkiego na zdjęciach, bo w tym czasie pracowałam. Na szczęście uchwyciłam po pracy kilka efektownych dekoracji ;)
Wieczorem, gdy Maksiu już spał, mąż poskładał nasz prezent do kupy. Rano synuś zaniemówił z wrażenia i nie posiadał się z radości na widok perkusji. Oczywiście od razu trzeba było wypróbować ;)
Po śniadaniu wybraliśmy się całą rodzinką do kościoła na specjalną mszę św. dla dzieci. Zawsze chodzimy na taką mszę w niedzielę. Dzieciaki chętnie słuchają księży, włączają się w dyskusje. Modlą się wspólnie. Wspaniały widok. Maksiu najczęściej w tym czasie śpi u mamy na kolanach ;)
Po mszy uczestniczyliśmy w specjalnym wydarzeniu.
Tak, i my tam byliśmy. Byli też księża w sutannach, były rodziny i różne wspólnoty. Oczywiście nie mogło zabraknąć przedstawicieli Domowego Kościoła, do którego należymy...
Marsz zakończył się świadectwami lekarzy ginekologów, położnych i różnych ludzi, którzy mieli do czynienia z aborcją. Ponieważ odbywał się on w Dzień Dziecka, nie mogło zabraknąć atrakcji dla dzieci. Na zakończenie marszu, przy akompaniamencie piosenek dziecięcych odbył się pokaz fontanny multimedialnej. Dzieciaki od samego początku, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, miały nie lada frajdę z "tańczącej" fontanny ;)
Po takich harcach na świeżym powietrzu trzeba było się posilić, więc udaliśmy się na pizzę...
...no a później balangi ciąg dalszy ;) Było zjeżdżanie z dmuchanej zjeżdżalni...
...potem zabawy zorganizowane przez inną rzeszowską galerię handlową...
...oczywiście tego dnia nie mogło zabraknąć lodów ;)
...a na zakończenie wybryki i wygibasy w jednym z centrów zabaw dla dzieci...
To był bardzo intensywny dzień. Maksiu padł po kilku minutach od położenia się w łóżku. Nie było problemów z zaśnięciem, choć wrażeń co nie miara....
To był udany dzień :)))
Ale się działo, rośnie ci muzyczny artysta :-)))
OdpowiedzUsuńTe smoki coś mi przypominają ;) Oglądaliśmy je w sobotę, ale córkę najbardziej fascynował dmuchany zamek na poziomie -1.
OdpowiedzUsuńBardzo inesywnie u Was :)
OdpowiedzUsuńPerkusja? Ja nigdy nie byłam aż tak odważna hihihi :)
OdpowiedzUsuńIntensywny ten wasz Dzień Dziecka. Działo się, działo :)
OdpowiedzUsuńMały muzyk Wam rośnie;)
OdpowiedzUsuńale extra dzieńdziecka;) może Maksiu kiedyś zagra w kapeli;) ja nigdty dziecio perkusji nie kupie......sasiedzi szybko by isę wynieśli;P
OdpowiedzUsuńale ta fotka z napisem życie luskus dla wybranych przeraziła i poraziła mnie. nie jestem w stanie wytrzymać takich rzeczy za miekka jestem na to. prawie się popłakałam
OdpowiedzUsuńgenialny dzień dziecka! :-) Maksiu to nie tylko genialny muzyk, ale i smakosz pysznego jedzenia i prawdziwy społeczniak no i oczywiście chrześcijanin! Gratuluję rodziny i synka :-)
OdpowiedzUsuńA Tobie kochana, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!
weronikarudnicka.pl
tylko co na taki prezent sąsiedzi ;)
OdpowiedzUsuńFajny dzień dziecka :)
OdpowiedzUsuń