Nie trudno zauważyć, że to już się
zaczęło. Bunt dwulatka to naturalny i niesamowicie ważny etap w rozwoju małego
człowieka. Szybko można mieć dość. Na szczęście to nie potrwa długo.
Ten
buntowniczy etap trwa za zwyczaj kilka miesięcy. Najczęściej rozpoczyna się
około 18. miesiąca, a kończy w okolicy 26. miesiąca życia. Można powiedzieć, że
w tym czasie dziecko próbuje rządzić, pokazuje charakterek, czy staje się
złośliwe. Gdy zawołamy takiego malucha, on pobiegnie w przeciwną stronę, albo jeśli
go o coś poprosimy, on zrobi dokładnie odwrotnie. Ulubionym słowem dziecka w
tym okresie jest oczywiście słowo „nie”. Maluch odpowiada w ten sposób na
wszystko: prośby, polecenia, zakazy. Jeśli nie dostanie tego, czego chce –
krzyczy, albo bije. Potrafi też rozpłakać się ze złości, gdy nie osiągnie tego,
co sobie zamierzył. Nie jest to może zbyt różowa wizja, ale to na prawdę bardzo
potrzebny etap w życiu każdego człowieka.
W tym
okresie kształtuje się tożsamość dziecka, jego poczucie własnego „ja”, poczucie
własnej wartości i sprawczości. Maluch zaczyna dostrzegać, że jest niezależną
osobą, kimś odrębnym od mamy i taty. Odkrywa, że gdy się czemuś przeciwstawi,
może w ten sposób decydować o sobie. Uczy się też o sobie bardzo ważnej rzeczy,
że może wpływać na rzeczywistość, albo też, że nie ma wpływu na to, co się z
nim dzieje. Tu kluczową rolę odgrywają rodzice. Buntując się, maluszek bada
nasz autorytet, sprawdza, gdzie są granice, uczy się co wolno, a czego nie.
No dobrze.
Skoro to taki ważny okres w życiu każdego człowieka, to jak sobie z tym poradzić?
Przecież człowiekowi mogą czasem puścić nerwy…
1. Jak mawiają moi rodzice: „tylko
spokój może nas uratować” :) No właśnie, bądźmy cierpliwi i dawajmy dziecku
wybór, np. czy chce ubrać koszulkę żółtą, czy niebieską; czy chce zjeść jogurt
truskawkowy, czy wiśniowy itd. Przecież na tak postawione pytanie dziecko nie
będzie mogło odpowiedzieć „nie”, a dając maluchowi możliwość podejmowania
decyzji, pokazujemy, że może on decydować o swoim życiu. W ten sposób
ograniczamy potrzebę buntu.
2. Zamiast zabraniać czegoś dziecku,
lepiej pokażmy, co mu wolno. Gdy nasz skarb wyżywa się artystycznie na ścianie,
zamiast krzyczeć, lepiej podsuńmy maluchowi kartkę papieru i zaznaczmy, że
rysujemy tylko na karteczce.
3. Rozkazy – nikt ich nie lubi, a już
na pewno nie zbuntowany dwulatek. Nie wydawajmy więc poleceń w formie nakazów.
Wykażmy się sprytem i wykorzystajmy przekorę naszych dzieci i np. gdy dziecko
nie chce wracać do domu, pomachajmy mu na pożegnanie i powiedzmy, że my już
idziemy, a ono niech zostanie.
4. Stawiajmy dziecku granice. Będzie
się wtedy czuło bezpiecznie, bo będzie wiedziało, co mu wolno, a czego nie.
Maluch zobaczy, że dorosły panuje nad sytuacją i będzie wiedział, czego się od
niego oczekuje. Oczywiście wszystkie te zasady muszą być dostosowane do
możliwości dziecka dwuletniego, które np. nie potrafi jeszcze utrzymać porządku
w pokoju.
5. Czasem, gdy sprawa nie jest zbyt
ważna, możemy ustąpić dziecku. Przecież nie zawsze musimy upierać się przy
swoim. Nasz autorytet wcale na tym nie ucierpi, a może tylko zyskać. Nie
ustępujmy jednak, gdy dziecko już się złości, krzyczy, tupie nogami, czy rzuca
się po podłodze. Wtedy możemy sobie tylko zaszkodzić, bo maluch nauczy się, że
wystarczy zrobić awanturę, by dostać to, czego się chce.
Pamiętajmy, aby jakoś przetrwać
okres buntu dwulatka, należy:
- dawać dziecku wybór,
- pokazywać co wolno, a nie
zabraniać,
- wykorzystać przekorę dziecka, ale
nie wydawać rozkazów,
- ustalić granice,
- czasem ustąpić.
bunt dwulatka, wcześniej skoki rozwojowe, lęk separacyjny. jak zwał tak zwał, zawsze chodzi o to samo :)
OdpowiedzUsuńi ważne, że to kiedyś minie ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny post:) właśnie moja córka przechodzi ten etap, a ja boję się żebym nie popełniła jakiegoś błędu.
OdpowiedzUsuńmy też teraz jesteśmy na tym etapie ;) dużo cierpliwości życzę i powodzenia
OdpowiedzUsuńMoje dziecko idealnie się wpasowało :) 1,5 roczku wybiło i dziecko zaczęło na środku ulicy padać na kolana z lamentem :)
OdpowiedzUsuńCo w takiej sytuacji zrobić?
Ja mojej kruszynie pozwalam klęczeć, aż się uspokoi
W sumie działa, ale ludzie się czasem dziwnie patrzą jak nie reaguję, gdy dziecko kładzie się na chodniku.