Więc śpij spokojnie i nie martw się wcale. Modlitwa moja otuli Twój sen. Ja wierzę już, że
będę wysłuchana. Śpij dobrze jutro nowy, piękny dzień.
Wierszyk pochodzi ze strony
http://www.dobranoc.za.pl
Czy puszczałeś kiedyś latawca? A może widziałeś go jak daleko w górze
kołysze się i kręci na wietrze. Szybuje wysoko, wysoko. Posłuchaj więc
historii o takim latawcu.
W tym wspaniałym stanie przeszkadzało mu tylko jedno. Wiatr, zamiast lekkimi podmuchami chłodzić od słońca potrafił mocno dawać się we znaki. Czasami popychał tylko go w górę, czy w dół wyrywając z błogich marzeń. Jednak innym razem uderzał mocno i nagle, gdy latawiec się tego zupełnie nie spodziewał. Rzucało nim mocno na wszystkie strony. Latawiec często wpadał wtedy we wściekłość. Cały czerwony i roztrzęsiony krzyczał na wiatr.
Wicher jednak nie ustawał i dął silnie i porywiście. Zamiast spokojnego szybowania latawiec miotał się i kręcił. Naprężając się próbował pokonać podmuchy. Ale to na nic – wpadł w korkociąg i kręcąc się opadł w końcu kawałek w dół. Zdenerwowany do ostateczności zaczął wreszcie wykrzykiwać obelgi i wygrażać swemu znienawidzonemu towarzyszowi.
I nagle wiatr zaczął cichnąć. Porywiste pchnięcia zamieniły się stopniowo w spokojny podmuch by wreszcie ucichnąć całkiem. Latawiec na początku nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu. Spokojnie i płynnie szybował teraz wśród chmur. Wreszcie jego krzyki i groźby poskutkowały. Dotarły do tego niewychowanego gbura! Zastanowi się następnym razem zanim ze mną zadrze – myślał sobie zadowolony.
Wiatru przy nim nie było. Cisza, która go otaczała była niesamowita. Latawiec rozejrzał się dookoła, a potem spojrzał w dół. Zaskoczony zauważył, że ziemia wyglądała tak, jakby była troszkę bliżej. Po chwili obserwacji był już pewien – obniżał się coraz szybciej. Spróbował unieść się do góry. Zawsze to było bardzo łatwe i pomagał mu w tym wiatr. Po nim mógł się wspinać wysoko do chmur. Tylko, że teraz go nigdzie blisko nie było. A ziemia była coraz bliżej i bliżej.
- Wietrze! Wietrzyku! Wiatruniu! Wracaj proszę! – zawołał.
- Przepraszam za to co wykrzyczałem do Ciebie! – zawołał już na dobre przestraszony rozglądając się dookoła.
W ostatniej chwili, tuż nad ziemią podmuch zatrzymał latawiec. Świszcząc głośno wiatr pojawił się i zakręcił nim kierując go wreszcie w górę.
- Obiecuję, że już na Ciebie nie będę tak krzyczał. – powiedział latawiec pokornie.
- Wiesz co? Mi też Ciebie brakowało. – powiedział wiatr śmiejąc się głośno – Z tobą u górze jest przyjemniej i bardziej kolorowo. Ja też obiecuję, że postaram się aż tak gwałtownie nie dmuchać.
I zakręcili razem jeszcze jedno kółko blisko ziemi. Tym razem na zgodę.
Bajka pochodzi ze strony
http://www.bajki-zasypianki.pl
Moja piżama cała w tygrysy.
A te tygrysy straszne urwisy,
a te tygrysy nie chcą spać nocą,
fikają kozły, skaczą i psocą.
Mama się gniewa: -Spać trzeba teraz!
Wszystkie tygrysy z piżamy zbiera,
chowa do szafy, na klucz zamyka,
żeby już dzisiaj nie mogły BRYKAĆ!
Rano do pracy spieszy się tato.
Otwiera szafę, wyjmuje palto.
Nagle wiatr dmuchnął i porwał tygryski,
jakby to były jesienne listki,
i z tygryskami przez okno uciekł
i po ogródku wszystkie rozrzucił.
Trzeba tygryski zebrać z powrotem.
o! ten na kwiatku usiadł jak motyl.
Ten się na nitce pajęczej trzyma,
a ten biedaczek leży w pokrzywach.
A ten na ścieżce. A ten pod listkiem.
Czy to już wszystkie? - tak chyba wszystkie
Koszyk tygrysków zanoszę mamie.
Mama układa je na piżamie.
Te na rękawach, te na kieszeniach...
ale jednego tygryska nie ma!
Nie ma w pokoju, nie ma w ogrodzie.
Mały tygrysku, gdzieś nam się podział?
Leci latawiec w górze, nad drogą,
ma kolorowy i długi ogon.
Może tygrysek chciał zwiedzić świat
i na ogonie latawca siadł?
A teraz leci sam nie wiem dokąd,
bardzo daleko, bardzo wysoko?
A może rzeka, co płynie obok,
wzięła tygryska w podróż ze sobą?
Może ta szybka, zielona woda
już mi tygryska nigdy nie odda?
Łaciaty kocur wskoczył na okno.
-Możesz ty, kocie, tygryska połknął?
Może myślałeś, że to myszka,
i przez pomyłkę zjadłeś tygryska?
Aż wreszcie....tato przychodzi z pracy.
- Czemu córeczko, tak na mnie patrzysz?
Czemu się ze mnie obie śmiejecie?!
- Bo ty tygryska masz na berecie!
Bo nasz tygrysek nigdzie nie uciekł!
Bo on z tatusiem poszedł i wrócił!
I tak się dobrze skończyło wszystko.
I dzień się kończy. Wieczór już blisko.
Wkrótce światełka w oknach zabłysną.
Spać się zachciało moim tygryskom.....
Znalezione w
sieci, autor nieznany.
"Cztery świece"
Cztery świece płonęły powoli. Było tak cicho, że prawie usłyszałbyś ich rozmowę. Pierwsza rzekła:
- Ja jestem pokój! Jednak nikt nie troszczy się o to, abym płonęła. Dlatego odchodzę.
Płomień stawał się coraz mniejszy, aż w końcu zupełnie zgasł...
Druga rzekła:
- Ja jestem wiara! Najmniej z nas wszystkich czuję się potrzebna, dlatego nie widzę sensu dłużej płonąć.
Gdy skończyła mówić, lekki podmuch wiatru zgasił płomień...
Trzecia ze świec zwróciła się ku nim i ze smutkiem rzekła:
- Ja jestem miłość! Nie mam siły dłużej świecić. Ludzie odsunęli mnie na bok, nie rozumiejąc mojego znaczenia. Zapominają kochać nawet tych, którzy są im najbliżsi.
I nie czekając ani chwili zgasła...
Nagle dziecko otworzyło drzwi i zobaczyło, że trzy świece przestały płonąć.
- Dlaczego zgasłyście? Świece powinny płonąć aż do końca.
To powiedziawszy dziecko rozpłakało się. Wtedy odezwała się czwarta świeca:
- Nie smuć się. Dopóki ja płonę, od mojego płomienia możemy zapalić pozostałe świece. Ja jestem nadzieja!
Z błyszczącymi od łez oczyma, dziecko wzięło w dłoń świecę nadziei i od jej płomienia zapaliło pozostałe świece.
Morał:
Płomień nadziei nie powinien nigdy zgasnąć w Twoim życiu... Każdy z nas powinien podtrzymywać płomienie Pokoju, Wiary, Miłości i Nadziei!
Znalezione w
sieci, autor nieznany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Zapraszam ponownie.
Jak już tu jesteś – zostaw po sobie ślad ;)