Do napisania dzisiejszego posta zainspirowała mnie sytuacja, jaka miała miejsce podczas dzisiejszej Mszy...
Młoda mama (znowu w ciąży) ze swoją może 3-, może 4-letnią córeczką przyszła do Kościoła, aby uczestniczyć we Mszy św. Dziewczynka jednak swoim zachowaniem skutecznie uniemożliwiała aktyną modlitwę nie tylko swojej mamie, ale także wszystkim sąsiadom... Mama, aby zająć czymś niesforne dziecię, dała jej lizaka. Dziewczynka posiedziała przez chwilkę, po czym ponownie zaczęła psocić. Tym razem mama wyciągnęła z torebki bajeczkę. Kolorowa książeczka tylko na chwilkę zajęła dziewczynkę, a potem wręcz latała po Kościele i wielokrotnie spadała na posadzkę robiąc przy tym sporo hałasu. Kolejną rzeczą wyciągniętą z magicznej torby mamy, było pudełko pełne wcześniej przygotowanych (obranych ze skórki i podzielonych na cząstki), jakby specjalnie na wyjście do Kościoła, mandarynek. Dziecko wcinało, aż jej się uszy trzęsły. Jednak przekąszała tylko pomiędzy kolejnymi psotami...
Stąd też dzisiejszy temat: czy zabierać ze sobą małe dzieci do Kościoła?
Ja jestem osobą wierzącą i praktykującą i nie mam wątpliwości w tej kwestii. Oczywiście, że zabierać.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże" (Mk 10, 14)
Jednak nie jest to takie proste, ponieważ dzieci z natury są ruchliwe i głośne. Dlatego trzeba się (no i oczywiście nasze dziecko ;) odpowiednio przygotować do uczestnictwa we Mszy św.
Najlepiej jest moim zdaniem:
- zacząć zabierać dziecko do Kościoła już od samego początku jego pobytu na tym świecie, po tej stronie brzuszka ;) Oczywiście jak zdrowie na to pozwoli i jak tylko maluszek zacznie wychodzić na spacerki. Za zwyczaj wtedy jeszcze dziecko przesypia całą Mszę św. i wtedy nie ma problemu. Ale już od pierwszych chwil oswaja się ze świątynią, tym specyficznym klimatem.
- Gdy dziecko jest już troszkę starsze i zaczyna coraz chętniej poznawać świat, dobrze jest odwiedzić Kościół w zwykły dzień, kiedy nie ma ludzi w środku i pokazać maluszkowi, jak to wszystko wygląda. Można to zrobić przy okazji spacerków i zaliczyć kilka takich wizyt. Wytłumaczmy przy tym dziecku, że to jest Dom Boży, że tu mieszka Król królów (postać króla przemawia do dziecka, ponieważ kojarzy ją z różnych bajek).
- Przed każdą wizytą w Kościele wytłumaczmy naszym pociechom, jak należy zachowywać się w tym miejscu. Powtarzajmy to za każdym razem, kiedy wybieramy się do Kościoła - dzieci mają krótką pamięć ;) Mówmy, że do świątyni idziemy się pomodlić, pobyć z Panem Bogiem, że to takie specjalne miejsce, gdzie należy być cicho, nie wolno krzyczeć, głośno rozmawiać i biegać.
- My sami dawajmy naszym dzieciom dobry przykład. Można już celebrować samo wejście do Kościoła poprzez włożenie rączki dziecka do kropielnicy, uczynienie znaku Krzyża i ściągnięcie czapeczki z główki chłopca. Uczestniczmy aktywnie w modlitwie. Dzieci uczą się przez naśladowanie i mają dużo większe wyczucie sacrum, niż nam się wydaje...
- Ważny jest też odpowiedni strój. Dziecko widząc, że jesteśmy wszyscy odświętnie ubrani, dostaje sygnał, że coś jest inaczej niż zwykle.
- Wybierajmy specjalne Msze św. dla dzieci. Taka Msza jest za zwyczaj troszkę krótsza, a czytania i kazanie jest odpowiednio dopasowane dla dzieci.
- Zadbajmy o to, żeby dzieci widziały, co tak na prawdę dzieje się przy ołtarzu. Nie ma nic interesującego w oglądaniu pleców innych parafian, a młodsze, niższe maluchy, mają niekiedy jeszcze "lepsze" widoki. Ołtarz, ksiądz i nimistranci z dzwoneczkami są o wiele ciekawsi dla malucha.
Bez względnie nie należy:
- Zabierać do Kościoła zabawek, książek, jedzenia. Świątynia nie jest stołówką, czy placem zabaw. Już nawet roczne dziecko jest w stanie wytrzymać godzinę bez jedzenia ;) Niemowlęta za zyczaj karmione są piersią, albo sztucznym mlekiem. Tu, jeśli zajdzie taka potrzeba, można wyjść do domu katechetycznego, który za zwyczaj jest w pobliżu Kościoła, czy do kancelarii parafialnej, albo po prostu do pobliskiej kapliczki i w spokoju nakarmić dziecko. Nie zabawiajmy dzieci w Kościele. Tłumaczmy im, co to za miejsce i po co się tam przychodzi. Zawsze można maluchowi pokazać modlitewnik z kolorowymi obrazkami i również tłumaczyć, co one przedstawiają. Szukać analogicznych obrazów w Kościele.
- Nie krzyczmy, a już na pewno nie dawajmy klapsów dzieciom za ich nieodpowiednie zachowanie w Kościele. W ten sposób może i uzyskamy swój cel, ale tylko na krótko. Dziecku Kościół będzie kojarzył się z siedzeniem cicho i lękiem przed karą za złe zachowanie. W konsekwencji maluch zniechęci się tylko i będzie odczuwał przymus chodzenia do Kościoła i istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości zrezygnuje z uczestnictwa we Mszy św.
To na tyle teorii :) Jak wiadomo, dzieci z natury są hałaśliwe, ruchliwe i nie potrafią się długo skoncentrować. Podobnie, jak dorośli, maluchy mają różny temperament i są w stanie usiedzieć spokojnie przez różny okres czasu. Dlatego musimy wykazać się zdrowym rozsądkiem w naszych oczekiwaniach :) Warto jest uświadomić sobie, że może zaistnieć taka sytuacja, że nasze dziecko zacznie zwracać na siebie uwagę, biegać, krzyczeć, czy płakać. Wtedy najlepiej jest wyjść z ławki. W naszym Kościele jest specjalna kaplica dla maluchów. Gdy dzieciaki bardzo psocą, można tam wejść. Jest nawet specjalny telebim, żeby można było obserwować, co się dzieje przy ołtarzu. W kaplicy można też nakarmić malucha.
Sama mam niesfornego dwulatka, prawdziwe żywe srebro ;) W Kościele też zachowuje się różnie. Jako niemowlę - spał. Gdy płakał, wychodziłam i uspokajałam go. Teraz jest wszędobylskim, ruchliwym, ciekawym świata, buntującym się dwulatkiem. Zdarzało się, że w Kościele chodził, oglądał różne rzeczy, a nawet krzyczał na cały glos, że zrobił kupę :) Wszystko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Jednak ja zawsze, przed każdą Mszą św. tłumaczę mu, po co tam idziemy i jak należy się zachowywać, a gdy psoci, zwracam mu uwagę.
Dzisiaj Maksiu był pradziwym aniołkiem :) Przez połowę Mszy przesiedział grzecznie na moich kolanach. Potem zainteresował się kolorowymi witrażami w oknach (mówił, że liczy szkiełka, jednak robił to po cichu ;) Po chwili wrócił jednak na moje kolana i tak zostało już do końca Eucharystii...
Trzeba być cierpliwym i konsekwentnym :) a to przyniesie oczekiwany skutek. Ja dzień wcześniej mówię Maksiowi, że "jutro idziemy do Kościółka". Następnego dnia, od rana Maksym powtarza, że "dziś idzie do Kościółka" i rysuje kościół.
Można? Można ;)
Popieram.
OdpowiedzUsuńZ tym że Nasz ksiądz w kościele wiele razy powtarza parafianom aby przychodzili z dziećmi i kiedy dzieci płaczą czy źle się zachowują aby nie wychodzić z kościoła. Żeby właśnie przychodzić na mszę dla dzieci, a tym którym to przeszkadza zaprasza na msze na inne godziny. Ja z Wiką zawsze siadam z przodu żeby widziała co się dzieje, z tyłu nie ma sensu bo by nie uważała. A z Roksana teraz śpi przeważnie ale jak nie śpi to potrafi gaworzyć bardzo głośno to są ludzie którzy źle na mnie patrzą ale ja się nie przejmuje. Fajny post.
nasz ksiądz też zapowiada, że to Msza dla dzieci i jak komuś przeszkadza, to niech przyjdzie na inną godz :)
UsuńMy też chodzimy na Mszę dla dzieci. Starsze Panie czasami się denerwują, że dzieci nie siedzą równo w lawkach, ale Ksiądz zawsze staje w obronie dzieciaków i mówi, że to jest właśnie ich msza i że dzieci muszą psocić, bo są dziećmi..polecam takie Msze. Najlepiej wcześniej na forum sprawdzić, w którym kościele Księża na prawdę lubią dzieciaki i tam chodzić - bo przecież chodzi o to, żeby rozbudzić w dzieciach chęć uczestnictwa w Mszy, a nie je zniechęcać
OdpowiedzUsuńdokładnie :) my też z reguły chodzimy na Msze dla dzieci ;)
UsuńPrzydatna wiedza dla praktykujących mam :)
OdpowiedzUsuńJa nie chodzę już do kościoła. Majce chcę jedynie pokazać jak ta wiara wygląda. Na mszę ją pewnie kiedyś zabiorę :)
Ja mam taki kościół w którym są msze święte dla dzieci a ksiądz tak to prowadzi że nie trzeba martwić się biegającymi dziećmi, mogą po prostu biegać :-) wszyscy wiedzą że to msza dla dzieci i chodzą na swoja odpowiedzialność
OdpowiedzUsuńJa z moją Nadziejką byłam pierwszy raz jak miała dwa tygodnie , teraz ma już cztery miesiące i jak dzwoneczki dzwonią na początku mszy zawsze się budzi i śpiewa po swojemu.Pamiętam komentarze sąsiadów gdzie z tak małym dzieckiem do kościoła,przecież zaraz czymś się zarazi,takie skupisko ludzi i takie tam...Nadulka jest zdrowa jak rybka :))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie mamy z Aniołkami w kościele:))))
nie można zamknąć dziecka w złotej klatce, bo dookoła pełno bakterii i wirusow ;)
UsuńU Nas w Kościele po remoncie otworzyli kaplicę dla mam z dziećmi. Kaplica ma podłogowe ocieplanie , zamykane drzwi , dzięki czemu można tam się modlić z maluchami przy czym nie przeszkadzając innym w pełni uczestniczyć w Mszy Św.
OdpowiedzUsuńSłyszałam że w planach jest zamontowanie mini telebimu by móc również widzieć ołtarz i to co przy nim się dzieje , a nie tylko słyszeć :-) Wydaje mi się to dobrym rozwiązaniem
w naszym Kościele też jest taka kaplica już z zamontowanym telebimem :) uważam, że to genialny pomysł :)
UsuńNie chodzę do kościoła, ale gdybym poszła z moim Maluchem, to nakarmiłabym go wcześniej, a nie w trakcie. Ale gdyby chciało mu się pić, to bez wahania dałabym mu butlę.
OdpowiedzUsuńno dokładnie :) warto jest nakarmić dziecko przed wyjściem z domu :) ale niemowlęta mogą domagać się jedzenia częściej :)
UsuńHej! Bardzo ciekawy poradnik :) Gratuluję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńmy z dziewczynami chodzimy do kościoła od małego, pierwszy raz były jak miały ok. 2 tygodnie - i jedna i druga... z tym, że u nas jest troszkę inaczej ;) jestem protestantką, u nas w kościele jest specjalny pokoik dla rodzin z dziećmi, siedzimy za szybami ;) mamy głośniki i w każdej chwili można otworzyć okna na kaplicę jak dzieci zbytnio nie hałasują ;) dodatkowo te troszkę większe dzieci jak np. Noemi, chodzą w trakcie nabożeństwa na godzinę na szkółkę niedzielną.
OdpowiedzUsuńo to bardzo ciekawe :) nie wiedziałam, że tak jest u Protestantów :)
Usuńwlasciwie to nie jest tak, ze tak zawsze jest ;) u nas w kaplicy jest to akurat tak zorganizowane ;) w moim rodzinnym miescie wcale tak nie bylo ;)
UsuńMieszkam blisko Kościoła, więc siłą rzeczy podczas spaceru, często przechodzimy obok. Wtedy tłumaczę Synkowi (1,5 roku), że tam jest Bozia. Czasami wchodzimy do środka i pokazuję Mu obrazy i opowiadam, co widzimy. Ale na Msze Św. nie chodzimy regularnie. Zaczęło się od tego, że jakiś czas temu Syn bardzo rozpłakał się, gdy ludzie zaczęli śpiewać. Co było dla nas dziwne, bo w domu dużo jest muzyki i dużo śpiewamy piosenek. Podczas następnych wyjść do Kościoła było podobnie. Wytrzymywał tylko na rękach u mnie lub męża. Dlatego póki co nie chodzimy na Msze, tylko do Kościoła pomodlić się. Myślę, że sytuacja jest przejściowa. Sądzę też, że nie ma niczego złego jeśli w czasie mszy dziecko napiję się czegoś. Jeść nie musi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
P.S.
Fajnie opisany temat:)
Bloga dodaję do obserwowanych;) Będę tu zaglądać.
Zapraszam do mnie:
http://www.sluchajmamy.blogspot.com/
w Kościele za zwyczaj jest dużo ludzi...same obce twarze i jak jeszcze wszyscy na raz zaczną śpiewać, a do tego dzwonki i organy - maluszek mogł się po prostu przestraszyć. Bywa i tak :) nic na siłę. Po mału dziecko się oswoi :) nie rezygnujcie całkiem z uczestnictwa we Mszy św. Miejcie synka zawsze na rękach, czy kolanach, żeby czuł się pewniej. Jesli zobaczycie, że mimo waszej bliskości maleństwo dalej się boi, zawsze możecie wyjść na chwilę, żeby dziecko się uspokoiło. Tłumaczcie małemu dalej, a w koncu załapie ;) nie poddawajcie się :)
OdpowiedzUsuńfajny post. Podobają mi się te Halloweenowe Pająki :-D
OdpowiedzUsuńnasz ksiadz kocha dzieciaki, czasem chodza sobie pod sam ołtarz do ksiedza. Adaś tez wszedobylski jest, wczoraj pochodził, usiadł na sasiednia ławke ale w miare cicho był.
OdpowiedzUsuńMy tez chodzimy z Milcią do Kościoła od samego początku. Wczesniej przesypiala, a teraz roznie. Jak zaczyna sie glosniej denerwowac to wychodze z nią do specjalnego pokoju w zakrystii, czy to dla karmienia, czy po prostu dla zmiany miejsca, bo półrocznemu dziecku nic jeszcze nie wytlumacze ;)
OdpowiedzUsuńJak się chce, to się da ;)
OdpowiedzUsuńmałe dzieci w kościele są urocze <3
OdpowiedzUsuńciekawy post. powinnaś pomyśleć o napisaniu jakiegoś poradnika :)
OdpowiedzUsuńTwój blog to skarbnica wiedzy.
Niestety nie wszyscy księża są tak wyrozumiali... Gdy moja Siostra ustalała datę chrzcin to ksiądz jej powiedział że odbędzie się w niedziele ale po mszy bo on nie toleruje płaczu dziecka na mszy. Z takim podejściem nawet msza dla dzieci nic nie pomoże :-(
OdpowiedzUsuńMy nie chodzimy na całe msze ponieważ trwają około trzech godzin. Zazwyczaj pojawiały się na Komunie by Dziewczynki przystąpiły do sakramentu.
Pozdrawiam
nie tylko małe psocą... ostatnio w czasie Mszy 6 prawie 7 latki bujały się na ambonie, skakały, biegały a rodzice nie reagowali... wszystko zależy od wychowania...jak rodzic uczy że w Kościele się je, pije, czyta, koloruje czy robi Bóg wie co to co się dziwić że dzieciaki się tak zachowują???
OdpowiedzUsuńLila
http://szarenka.blox.pl/
U nas w kościele dlatego tez są specjalne msze dla dzieci gdzie wszystkie mogą sobie biegać po całym kościele, wdrapują się na ambonę, skaczą, śpiewają i nikomu to nie przeszkadza bo to jest właśnie specjalna msza dla nich, a ksiądz gra na gitarze, tańczy z nimi i wygłupi się. Cudowny widok:)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący temat...ja rzadko zabieram Wike do Kościoła...sama też ostatnio za czesto nie chodzę...jakoś kiepsko się czuję:(
OdpowiedzUsuńJa chodzę z Alankiem, ale jak widzę inne dzieci... Niektóre 2-latki potrafią 1h siedzieć na dupci, a inne... tak jak pisałaś...
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze tłumaczysz i jak widać efekty są a to najważniejsze :)
Ślicznie to napisałaś i dałaś mi tym nadzieję, że może uda mi się moich urwisków przekonać do chodzenia na Msze Św. bo szczerze mówiąc my sobie odpuściliśmy, bo mieliśmy dość ciągłego tłumaczenia, że tak nie wolno, spojrzeń innych ludzi gdy nasze pociechy biegały lub hałasowały i awantur Krzysia przed wyjściem do Kościoła.
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie nabrałam optymizmu i za tydzień zabiorę chłopców do Kościoła i mam nadzieję, że uda nam się wreszcie systematycznie chodzić.
bardzo miło mi to słyszeć :) nie poddawajcie się...wiem, że trzeba dużo cierpliwości, ale da się ;) powodzenia
UsuńWidzę, że temat gorący :) Też na dniach poruszony na sosrodzice.pl. Z własnego doświadczenia wiem, że się da...Choć u nas też nie było prosto, teraz nasza dwulatka wysiedzi w wózku w kościele przez całą mszę i obyło się bez większych kłopotów...
OdpowiedzUsuń