Zwyczajna mama zabrała synka w odwiedziny do dziadków. Trzeba było pojechać autobusem, bo mobilna ciocia wybyła z miasta, a zwyczajni samochodu nie podsiadają. Ba! zwyczajna mama nawet nie ma prawa jazdy...
Najpierw trzeba było kupić bilet. Maksiu bardzo chciał to zrobić sam i jeszcze w domu pytał mnie, jak ma to wyglądać. Wytłumaczyłam mu wszystko, a chłopak przez całą drogę do przystanku powtarzał swoją kwestię. Gdy dotarliśmy na miejsce, pani w kiosku otworzyła okienko. Zwyczajna mama wzięła dziecko na ręce, a chłopak lekko ściszonym głosem powiedział:
"Proszę karnet normalny."
Pani niestety nie dosłyszała i poprosiła go, aby powtórzył. Wtedy Maksiu już odważniej wypowiedział swoje powtarzane wielokrotnie zdanie. Tym razem pani zrozumiała o co chodzi. Położyła przed dzieckiem bilet. Teraz należało zapłacić. Zwyczajna mama podała dziecku pieniążek, a ten przekazał banknot pani w okienku. Kioskarka wydała resztę, którą chłopak przekazał zwyczajnej mamie. Na zakończenie udanej transakcji Maksiu otrzymał od pani cukierek. Podziękował ładnie i udaliśmy się w kierunku tablicy z rozkładem jazdy autobusów.
Trzeba było chwilę zaczekać. Usiedliśmy więc na przystankowej ławeczce, ponieważ było miejsce i czekaliśmy rozmawiając. W pewnym momencie na przystanek przyszedł czarnoskóry pan. Stanął bardzo blisko nas, bo chciał sprawdzić rozkład jazdy swojego autobusu. Maksiu najpierw zamilkł, a potem zaczął pytać.
M: A co ten pan robi?
Zm: Sprawdza, o której godzinie przyjedzie jego autobus.
M: A dokąd ten pan jedzie?
Zm: Nie wiem, może do pracy, a może w odwiedziny do swojej rodziny, albo znajomych, a może na zakupy...
M: A co ten pan robi?
Zm: Słucha muzyki. (Pan miał słuchawki w uszach i na szczęście - mam nadzieję - nie słyszał naszej rozmowy ;)
M: A kupisz mi też takie słuchawki?
Zm: Teraz nie potrzebujemy takich słuchawek. Może kiedyś, jak będziesz troszkę większy, to ci kupię.
Wtedy zapadła cisza. Zwyczajna mama kontynuując rozmową i chcąc wykorzystać okazję do omówienia zagadnienia różnych ras ludzkich, różnic i podobieństw między ludźmi zapytała:
Zm: Pewnie zastanawiasz się dlaczego ten pan wygląda troszkę inaczej jak my?
M: Nie, nie zastanawiam się.
No i zbiło mnie dziecko z pantałyku :) Bo nie była to wcale "obraza majestatu" za te słuchawki. Może po prostu dla dziecka naturalne jest, że choć tak różni, wszyscy jesteśmy tacy sami....
hehehe cudowne teksty! i kto tu ma problem z kolorem skóry? dzieci na pewno nie! :-))
OdpowiedzUsuńpamiętam, jak moja Karola pierwszy raz zobaczyłą czarnoskórego pana. Był to lekarz, a my byłysmy w szpitalu. Karola miała prawie 3 latka i jak lekarz chciał Ją przebadać, zapytała się Pana doktora - dlaczego Pan jest taki bludny?
OdpowiedzUsuńJak mi było głupio.... A jak ten lekarz się śmiał...
:) Dzieci są ponad tym... Maksiu jest moim bohaterem :)
OdpowiedzUsuńMaksiu jest cudowny :))))
OdpowiedzUsuńProblem rasizmu tkwi głównie w nas, dorosłych ;) I gdyby niejeden rodzic siedział cicho to nikt z nikogo by się nie wyśmiewał, tak samo jest z ,,dziwnymi,, imionami nadawanymi dzieciom ;) Gdyby nie to, że dziecko w domu usłyszy głupie rymowanki to samo z siebie traktowało by sytuacje za naturalną.
OdpowiedzUsuńMądrego masz syna!
Dzieci nie widzą różnic. Dla nich człowiek jest człowiekiem. Dopiero dorośli pokazują im rasy, religie, poglądy i inne segregacje, które szufladkują świat dorosłych. Maksiu - uściski!
OdpowiedzUsuńcałkiem "dorosła" rozmowa;) moje rozmowy ze starszakiem wyglądają podobnie;_) zgadzam się z komentarzem powyżej dzieci nie widza różnic mają jakby naturalną "wbudowaną" tolerancję bez uprzedzeń dobrze to pielęgnować w dziecku;)
OdpowiedzUsuńA mój pytał czemu taka jedna pani jest malutka ( ciepriala na karlowatość), albo czemu pan ma ciemna skórę. Każde dziecko jest inne i zadaje pytania w odpowiednim dla siebie czasie:). U Maksia ewidentnie na razie wszyscy są tacy sami:) i oby jak najdłuzej tak było.
OdpowiedzUsuńOstatnio moja siostra, jak ja zabrałam na wycieczkę i jak przechodzili obcokrajowcy, to mówiła O mówią po Angielsku, albo o chińczyk :) No tak mówią, no tak chińczyk i co? A co oni tu robią .. Zwiedzają jak ty. Nie mogą?... Mogą, mogą :) Dobrze, że jej nie rozumieli, ale może zauważyli, że się gapiła jak sroka w gnat :)
OdpowiedzUsuńHe,he fajna ta przystankowa historia, ale jeszcze fajniejsze przystankowe zdjęcie na którym jest śliczny przystankowy chłopczyk :-)
OdpowiedzUsuńMaksiu jest bezcennie ROZBRAJAJĄCY ;-) Nic dodać nic ująć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
http://mamablogujepl.blogspot.com/
Jak widać dzieci przyjmują za normalne wiele rzeczy z którymi dorośli mają problem :) Mają czyste serca w których nie ma miejsca na zło np. rasizm:) Powinniśmy brać z nich przykład :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTaka sytuacja pięknie obrazuje ... że to my dorośli stwarzamy często niepotrzebne problemy ... a w dziecięcym świecie po prostu są to sprawy nie istotne :) A gdyby tak świat dorosłych mógł trochę 'zdziecinnieć' - myślę że życie byłoby lżejsze ! :-) Pozdrawiam wiosennie!
OdpowiedzUsuńTo piękne , że nie dzieli ludzi ze wzgledu na ich kolor skóry, oby wszyscy tak potrafili....
OdpowiedzUsuńGdyby głupota odciskała się pomarańczem na naszych skroniach, mielibyśmy o czym rozmawiać, a tak kolor skóry- sama natura :)
Pozdrawiam Was serdecznie
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Trzeba dbać o takie maluszki:) Ja też niedługo będę szczęśliwą mamą:)
OdpowiedzUsuń