Już nie mogliśmy się doczekać wyjazdu... Wszystko planowaliśmy z myślą o wyjeździe na rekolekcje. Bardzo się cieszyliśmy, że znów możemy tam pojechać. W końcu to 3 dni tylko dla nas. 3 piękne dni spędzone na modlitwie, z dala od problemów dnia codziennego i do tego w gronie wspaniałych ludzi, od których tak wiele można się nauczyć...
Jednak wieczorem, tuż przed samym wyjazdem, ponownie odwiedziłam stronę www.rekolekcjonista.pl. Okazało się, że pojawiła się tam informacja o kosztach. Niby dobrowolna ofiara, ale min. 100 zł od osoby. W sumie wyjazd to 3 dni. Mamy zapewniony nocleg i wyżywienie, ale 200zł, to dla nas dużo. Ja dopiero zaczęłam pracę...No i co tu zrobić? Mąż już zrezygnował, ale na szczęście ksiądz przewidział, że nie każdy będzie w stanie przywieźć ze sobą 200zł i umieścił też informację, że "w trudnej sytuacji można mniej". To przeważyło. Zdecydowaliśmy, że jednak pojedziemy, no i pojechaliśmy...
Już w samochodzie (a jechaliśmy znowu z kuzynem Łukasza i jego żoną) dowiedzieliśmy się, że małżeństwa nie będą mieszkać razem w pokoju. Okazało się, że panie i panowie będą zakwaterowani osobno. Początkowo nas to śmieszyło, ale później zrozumieliśmy sens takiego podziału...
Rekolekcje niby w tym samym miejscu, niby prowadzone przez tych samych ludzi, nawet program podobny, ale przeżyliśmy je inaczej...Na poprzednie rekolekcje pojechaliśmy, aby uratować nasze małżeństwo. Jechaliśmy tam wtedy z różnych domów, bo nie mieszkaliśmy już razem. Wspólna modlitwa i Dialog Małżeński bardzo zbliżyły nas do siebie. Po rekolekcjach chcieliśmy wspólnie na nowo zbudować rodzinę. Trzeba było się przeprowadzić. Kuzyn Łukasza zdeklarował się, że pomoże nam przewieźć nasze rzeczy. Jednak już po drodze coś zaczęło się dziać z jego samochodem...Coś strzeliło, coś zadymiło, ogólnie wóz nie chciał jechać. Jednak panowie stwierdzili, że choćby się waliło i paliło, oni i tak przewiozą nas (łącznie z rzeczami) do domu. Pomalutku dojechali pod dom moich rodziców. Spakowaliśmy nasze rzeczy, wsiedliśmy do samochodu i jak gdyby nigdy nic, bez żadnych przeszkód, dojechaliśmy do domu. Samochód, jakby nigdy się nie psuł...
Od tamtej pory mieszkamy już razem. Pan Bóg jest z nami i pomaga nam w codziennym życiu. Zaprowadził nas też na kolejne rekolekcje. Teraz poruszane były inne tematy. Modliliśmy się też niby tak samo, ale jednak inaczej. Bardzo się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tych rekolekcjach. Poznałam na nich, co to jest Modlitwa Wstawiennicza. Cieszę się, że znów mieliśmy okazję przeprowadzić Dialog Małżeński. Pan Bóg wciąż zbliża nas do siebie... Dlatego warto walczyć o miłość bez względu na to, jak bardzo już jest źle...Nie poddawajcie się, zaufajcie Panu, On Was poprowadzi...

tutaj chyba nic juz nie trzeba dodawać...
OdpowiedzUsuńPięknie i z wiarą, tak trzeba kroczyć przez życie, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzanuję Was za takie uduchowione podejście do wielu spraw... :)
OdpowiedzUsuńPopieram. W chwilach zwątpienia też myślę o tym, że to Bóg nas złączył i przysięgaliśmy przed nim, więc musi być dobrze i warto o to walczyć.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę jak widzę, że nie wszyscy młodzi ludzie zapominają o tym co ważne. Wiara i modlitwa na prawdę czyni cuda :)
Pozdrawiam i dużo miłości dla Was :*
wszystko to prawda :) kochajcie się
OdpowiedzUsuńWarto wiedzieć ze istnieją takie rekolekcje...bądźcie szczęśliwi:)))
OdpowiedzUsuńnam tez sie popsulo auto, tuz przed chrzcinami
OdpowiedzUsuńjednym słowem: Chwała Panu! :) wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńChwała Panu :)
UsuńCudownie że Wam się układa ; ))
OdpowiedzUsuństrasznie milo bylo przeczytac ten post :*
OdpowiedzUsuń:)
Usuńfajnie, że Wam się ułożyło
OdpowiedzUsuńżyczymy Wam samych dobrych momentów w życiu :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś napisać sens osobnego zakwaterowania? Ciekawa jestem. Rozumiem pary bez ślubu, ale po ślubie np Wy dlaczego nie razem?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, na takich rekolekcjach wszyscy uczestnicy traktowani są równo. To były rekolekcje dla małżeństw i właśnie par bez ślubu. Po drugie, oddzielne zakwaterowanie dało nam szansę rozmowy z innymi kobietami/mężczyznami na nurtujące nas tematy. Mogliśmy pomóc sobie nawzajem, dać świadectwo. Gdybyśmy mieszkali każde małżeństwo w oddzielnym pokoju, jak to było na poprzednich rekolekcjach, zamykamy się ze swoimi problemami. Po trzecie, mamy więcej czasu każdy dla siebie i mamy szansę przemyśleć pewne sprawy. Po czwarte, możemy zatęsknić za współmałżonkiem, co również ma działanie terapeutyczne ;)
UsuńJuż rozumiem:) mądre rozwiązanie:)
UsuńPieknie, szkoda tylko, ze nie kazdemu zalezy na takiej walce...
OdpowiedzUsuńAż łezka w oku się kręci ze szczęścia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak pięknie wszystko się ułożyło. Cudowna ta Twoja historia ! Prawdziwa i z happy endem :)
Szczęścia wam !
P.S Cudowny bukiet ! :)
Fajnie,że Wam się układa:))) Życzę miłych chwil Pa:)
OdpowiedzUsuńŻyczę, abyście już zawsze byli szczęśliwi! :*
OdpowiedzUsuńSzczęścia!
OdpowiedzUsuń